Wychodzenie z depresji. Poznaj prawdziwe historię ludzi, którym się udało

Depresja znajduje się w czołówce najczęściej występujących chorób na świecie. Może dotknąć każdego – bez względu na płeć czy wiek, skutecznie utrudniając chorym normalne funkcjonowanie i odbierając im radość z życia. Warto wiedzieć, że chorobę da się skutecznie leczyć – dowodzą temu liczne historie depresji prawdziwych ludzi. Opowieści tych, którym udało się wygrać dają nadzieję, że powrót do normalności jest możliwy.

Prawdziwe historie o depresji – oni wygrali z chorobą

Był pierwszy dzień wiosny – ulice miasta zalali ludzie stęsknieni za ciepłem i słońcem. Tymczasem ja najpiękniejszą porę roku przywitałam… w szpitalu. Myślałam, że na pewno mi się uda. Skończyć ze swoim życiem – byłam przekonana, że to nie może być takie trudne. Kiedy więc zobaczyłam lekarza pytającego o to, jak się czuję, byłam co najmniej rozgoryczona. I jednocześnie przerażona – wizja pobytu na oddziale była dla mnie przytłaczająca. Bałam się też reakcji rodziców i narzeczonego, którzy nie spodziewali się po mnie tak desperackiego kroku. Mówili mi często, że „nie powinnam przesadzać”, „inni mają gorzej”, a w ogóle to „jak zacznę się ruszać, to będzie mi lepiej”. Nie chcę ich obwiniać – nie rozumieli, że jestem chora i nie byli świadomi, że te „złote rady” jeszcze bardziej pogłębiły moją depresję. 

Dziś o depresji mówię otwarcie – wiem, że wszystkiemu winna jest chemia w mózgu, nad którą nie mam kontroli. Nie czuję się winna swojej choroby. Przede mną jeszcze bardzo długa droga, ale wiem już, że depresja jest uleczalna. Leki, które przyjmuję, przynoszą ogromną poprawę – coraz częściej się uśmiecham, mam więcej energii, zaczęłam wychodzić z domu. Dzięki nim wiem jedno – chcę żyć. Uwolniłam się od myśli samobójczych. Chodzę też na terapię poznawczo-behawioralną, w trakcie której pracuję nad szkodliwymi dla mnie schematami myślowymi. Mam nadzieję, że kolejna wiosna będzie dla mnie pełna radości.

Wychodzenie Z Depresji
Wychodzenie z depresji

Weronika, 27 lat

Częsty smutek, brak energii i nieumiejętność cieszenia się z przyjemności – towarzyszyły mi tak długo, że brałem je za cechy mojego charakteru. Myślałem, że taki po prostu jestem. Od innych często słyszałem, że powinienem się uśmiechnąć i przestać się zamartwiać. Czułem się od wszystkich gorszy, mniej ciekawy i bezwartościowy… Tak było od zawsze – choroba alkoholowa w najbliższej rodzinie odcisnęła na mnie swoje piętno, jednak dopiero po latach zrozumiałem, jak wielkie. Przez własne problemy z piciem niedawno straciłem pracę, co dodatkowo mnie przybiło. Były dni, że nie wstawałem z łóżka, nie jadłem, zaniedbywałem swój wygląd. Do lekarza wysłała mnie żona, którą zaniepokoił mój stan. Z pewnym wstydem umówiłem się do niego na wizytę.

Pomyślałam – ja i psychiatra?! Bałem się leków, słyszałem, że uzależniają i zmieniają osobowość. Dziś już wiem, że to nieprawda, a wypowiedzenie od szefa była najlepszym, co mogło mnie spotkać. Gdyby nie to doświadczenie, najpewniej nie usłyszałbym diagnozy: depresja. Niedługo mija 8 miesiąc przyjmowania antydepresantów, dzięki którym moje samopoczucie ulega stopniowej poprawie. Nie odczuwam lęku, mam więcej siły do działania i z nadzieją patrzę w przyszłość, która jeszcze do niedawna wydawała mi się być zupełnie beznadziejna. Ostatnio usłyszałem od swoich dzieci, że pierwszy raz od lat widzą mnie naprawdę radosnego.

Jerzy, 54 lata

O dziecko staraliśmy się przez 4 lata. Trudno opisać nasze szczęście, kiedy lekarz potwierdził pozytywny wynik testu. Mijały kolejne miesiące – z niecierpliwością oczekiwaliśmy spotkania z naszym synkiem. Wojtuś przyszedł na świat podczas porodu naturalnego – z ukochanym mężem i cudowną położną u boku przeżywałam najpiękniejsze chwile w dotychczasowym życiu. Nic nie zwiastowało tego, co miało stać się później. Kilka dni po powrocie do domu zalała mnie fala negatywnych uczuć: byłam smutna, często płakałam bez powodu, czułam ciągłe rozdrażnienie, co odbijało się na dziecku i mężu. Miałam poczucie winy i bałam się, że nie podołam sobie z opieką nad maluchem. W pewnym momencie nie potrafiłam cieszyć się z obecności synka u boku… to bolało.

Od koleżanek-matek usłyszałam, że: „to baby blues, samo minie, każda z nas tak miała”. Wiedziałam, że poporodowe przygnębienie dotyka nawet 80% kobiet. Nie wiedziałam jednak, że u mnie kilkudniowy spadek nastroju będzie utrzymywał się tak długo. Mijały kolejne tygodnie, a bycie świeżo upieczoną mamą było dla mnie źródłem nieszczęścia. Byłam przytłoczona obowiązkami i czułam się najgorszą matką. Wtedy na jednym z forów internetowych natknęłam się na temat depresji poporodowej… W historiach innych kobiet widziałam siebie. Zdecydowałam się na wizytę u specjalisty. Trafiłam na świetną psychoterapeutkę, dzięki której lepiej rozumiem chorobę, która dotknęła mnie w tym szczególnym dla mnie czasie. Za sprawą leków i terapii objawy depresji ustąpiły, a ja w końcu czuję się naprawdę szczęśliwa.

Agnieszka, 31 lat

e-Konsultacja z Receptą Online Depresja

Wypełnij formularz medyczny, aby
rozpocząć e-konsultację lekarską
bez wychodzenia z domu.